08:19

Calzone

Bardzo lubimy włoską kuchnię, ale jakoś tak do tej pory nie odważyłam się na zrobienie calzone [kaltso:ne].
A to takie proste:) i gwarantuje satysfakcję, gdy dymiące pizzo-pierogi stawiasz na stole wśród "ochów i achów" rodziny:).
Calzone widywałam w przeróżnych wersjach. Przeważnie mocno wypełnione farszem, ale mi najbardziej odpowiada wersja podawana w pobliskiej włoskiej restauracji z małą ilością farszu, za to cudownie "nadmuchana".


Składniki na ciasto:
  • 300 g mąki
  • 10 g świeżych drożdży
  • 200 ml mleka
  • 2 łyżki oliwy
  • łyżeczka soli
  • pół łyżeczki cukru
  • jajko do smarowania po wierzchu
Nadzienie:
  • 100 g pieczarek pokrojonych w plastry i podsmażonych na oliwie
  • 150 g mozzarelli
  • 6 plastrów szynki
  • oregano
Do miski wsypać mąkę, sól i wlać oliwę. Z drożdży, ciepłego mleka i cukru sporządzić rozczyn i wlać go do pozostałych składników. Wyrobić ciasto i odstawić w ciepłe miejsce żeby podwoiło swoją objętość. 
Wyrośnięte ciasto podzielić na 3 części. Porcje ciasta rozwałkować na okrągły placek o grubości 3-4 mm i położyć na nim nadzienie. 
W tym przypadku szynkę, pieczarki i mozzarellę oraz oregano.

Placek złożyć na pół i brzegi skleić jak w tradycyjnych pierogach.
Po wierzchu posmarować rozmąconym jajkiem.
Uformowane pierogi odstawić w ciepłe miejsce na 15-20 minut.
Piec około 20 minut w temperaturze 200 stopni.







10 komentarzy:

  1. To ja poproszę jeden tak smakowicie wygląda, że chyba pojdę już na śniadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tą knajpkę - w Basilii jest zdecydowanie najlepsza pizza w Warszawie :) Choć jeszcze nie jadłam tam Calzone - trzeba to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kulinarne-smaki - smacznego:)
    Tilianara - Calzone jest tam największe jakie widziałam:), po nim deser się już nie zmieści:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, zrobiłaś mi smaka i zagrałaś na ambicji. Musze sobie zrobić w takim razie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też lubię calzone nadmuchane :)
    A potrawami z Basilii ja również się inspiruję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, to ja jestem strasznie niedorozwinięta względem calzone. Sama robiłam tylko raz, jakieś 5 lat temu, a jadłam jeszcze tylko kilka razy, w moim pracowym barku, czyli pewnie nic specjalnego.
    Biorę namiary na knajpkę i zapisują sobie Twój przepis, Aniu.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Calzone wspaniała, zwłaszcza te kuleczki mozarelli kuszą niezmiernie!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Olu - fanklub Basilii tu mały mamy:)
    Maggie - :)
    Lekka - zrób koniecznie:)
    Anna-Maria - dziękuję i również pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń