Bardzo lubimy włoską kuchnię, ale jakoś tak do tej pory nie odważyłam się na zrobienie calzone [kaltso:ne].
A to takie proste:) i gwarantuje satysfakcję, gdy dymiące pizzo-pierogi stawiasz na stole wśród "ochów i achów" rodziny:).
Calzone widywałam w przeróżnych wersjach. Przeważnie mocno wypełnione farszem, ale mi najbardziej odpowiada wersja podawana w pobliskiej włoskiej restauracji z małą ilością farszu, za to cudownie "nadmuchana".
Składniki na ciasto:
A to takie proste:) i gwarantuje satysfakcję, gdy dymiące pizzo-pierogi stawiasz na stole wśród "ochów i achów" rodziny:).
Calzone widywałam w przeróżnych wersjach. Przeważnie mocno wypełnione farszem, ale mi najbardziej odpowiada wersja podawana w pobliskiej włoskiej restauracji z małą ilością farszu, za to cudownie "nadmuchana".
Składniki na ciasto:
- 300 g mąki
- 10 g świeżych drożdży
- 200 ml mleka
- 2 łyżki oliwy
- łyżeczka soli
- pół łyżeczki cukru
- jajko do smarowania po wierzchu
Nadzienie:
- 100 g pieczarek pokrojonych w plastry i podsmażonych na oliwie
- 150 g mozzarelli
- 6 plastrów szynki
- oregano
Do miski wsypać mąkę, sól i wlać oliwę. Z drożdży, ciepłego mleka i cukru sporządzić rozczyn i wlać go do pozostałych składników. Wyrobić ciasto i odstawić w ciepłe miejsce żeby podwoiło swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 3 części. Porcje ciasta rozwałkować na okrągły placek o grubości 3-4 mm i położyć na nim nadzienie.
W tym przypadku szynkę, pieczarki i mozzarellę oraz oregano.
Placek złożyć na pół i brzegi skleić jak w tradycyjnych pierogach.
Po wierzchu posmarować rozmąconym jajkiem.
Uformowane pierogi odstawić w ciepłe miejsce na 15-20 minut.
Piec około 20 minut w temperaturze 200 stopni.
To ja poproszę jeden tak smakowicie wygląda, że chyba pojdę już na śniadanie
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą knajpkę - w Basilii jest zdecydowanie najlepsza pizza w Warszawie :) Choć jeszcze nie jadłam tam Calzone - trzeba to zmienić :)
OdpowiedzUsuńKulinarne-smaki - smacznego:)
OdpowiedzUsuńTilianara - Calzone jest tam największe jakie widziałam:), po nim deser się już nie zmieści:)
No, zrobiłaś mi smaka i zagrałaś na ambicji. Musze sobie zrobić w takim razie.
OdpowiedzUsuńAg Pe - :-)
OdpowiedzUsuńJa też lubię calzone nadmuchane :)
OdpowiedzUsuńA potrawami z Basilii ja również się inspiruję.
Jedno slowo: mniam :)
OdpowiedzUsuńOjej, to ja jestem strasznie niedorozwinięta względem calzone. Sama robiłam tylko raz, jakieś 5 lat temu, a jadłam jeszcze tylko kilka razy, w moim pracowym barku, czyli pewnie nic specjalnego.
OdpowiedzUsuńBiorę namiary na knajpkę i zapisują sobie Twój przepis, Aniu.:)
Calzone wspaniała, zwłaszcza te kuleczki mozarelli kuszą niezmiernie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Olu - fanklub Basilii tu mały mamy:)
OdpowiedzUsuńMaggie - :)
Lekka - zrób koniecznie:)
Anna-Maria - dziękuję i również pozdrawiam:)