Tres Leches to ciasto, o którym mój mąż opowiadał odkąd się poznaliśmy (wiele lat:)). Opowiadał mi o cieście, które polewa się mlekiem, które miał okazję kiedyś jeść i które znowu by zjadł. Oprócz tego, że polewane mlekiem, nie był w stanie podać mi więcej wskazówek. Kilka dni temu spotkałam je na tym blogu, pokazałam mu i usłyszałam euforyczne "Tak. To jest to ciasto". Spodobało mi się i zaplanowałam je zrobić w najbliższy weekend (mąż był święcie przekonany, że zrobię je już następnego dnia - zna mnie jak własną kieszeń. Pewnie normalnie bym tak uczyniła, ale akurat miałam w planie smażenie pączków, więc Tres Leches musiało poczekać.
W międzyczasie obejrzałam sobie nawet 2 filmiki instruktażowe (w języku hiszpańskim, którego nie znam, ale w większości rozumiem:)) i obfite nasączanie ciasta mlekiem bardzo mnie zaintrygowało:).
Efekt finalny bardzo udany, jednak następny wypiek nieco zmodyfikuję, dając mniej słodkiego mleka (troszkę wyszło za słodkie jak na mój skromny gust). Nie mniej jednak ciasto należy zaliczyć do udanych, bo znika bardzo szybko:).
I mam jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie.
W okolicznych sklepikach nie mogłam znaleźć słodzonego mleka skondensowanego (dopiero w piątym mi się to udało), wszędzie zakupić można niesłodzone lub różne wersje light:). Domyślam się, że wiąże się to ze ścisłym zapotrzebowaniem klientów - jak to mawiają "czasy się zmieniają":). Ja wciąż pamiętam te, kiedy "słodkie mleczko w tubkach" było rarytasem nabywanym po pochodzie 1-majowym:) - zresztą miewam raz na jakiś czas napad na taką "tubkę", ale w połowie zawsze stwierdzam, że to jednak nie dla mnie:).
I jeszcze jedno. Tres Leches można podawać "okraszone" bitą śmietaną i w towarzystwie owoców (dla zachowania równowagi). Ja ze śmietany zrezygnowałam ze względu na i tak wysoką kaloryczność tego ciasta.
Składniki:
W międzyczasie obejrzałam sobie nawet 2 filmiki instruktażowe (w języku hiszpańskim, którego nie znam, ale w większości rozumiem:)) i obfite nasączanie ciasta mlekiem bardzo mnie zaintrygowało:).
Efekt finalny bardzo udany, jednak następny wypiek nieco zmodyfikuję, dając mniej słodkiego mleka (troszkę wyszło za słodkie jak na mój skromny gust). Nie mniej jednak ciasto należy zaliczyć do udanych, bo znika bardzo szybko:).
I mam jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie.
W okolicznych sklepikach nie mogłam znaleźć słodzonego mleka skondensowanego (dopiero w piątym mi się to udało), wszędzie zakupić można niesłodzone lub różne wersje light:). Domyślam się, że wiąże się to ze ścisłym zapotrzebowaniem klientów - jak to mawiają "czasy się zmieniają":). Ja wciąż pamiętam te, kiedy "słodkie mleczko w tubkach" było rarytasem nabywanym po pochodzie 1-majowym:) - zresztą miewam raz na jakiś czas napad na taką "tubkę", ale w połowie zawsze stwierdzam, że to jednak nie dla mnie:).
I jeszcze jedno. Tres Leches można podawać "okraszone" bitą śmietaną i w towarzystwie owoców (dla zachowania równowagi). Ja ze śmietany zrezygnowałam ze względu na i tak wysoką kaloryczność tego ciasta.
Składniki:
- 115 g roztopionego masła
- 6 jajek
- 1/4 łyżeczki sody
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 szklanka cukru (dałam trochę mniej)
- 1 szklanka mąki pszennej
- 250 ml mleka (3,2% - temperatura pokojowa)
- 300 ml mleka skondensowanego słodzonego
- 300 ml mleka skondensowanego niesłodzonego
Białka rozdzielić od żółtek i ubić z dodatkiem soli na sztywną pianę. Mam taki swój mały "świecki zwyczaj", że sprawdzam stopień ubicia białek przewracając miskę z pianą...ale nad głową. Sprawia to niezmierną radość mojemu synkowi (po cichu ma pewnie nadzieję, że kiedyś zawartość miski wyląduje mi na głowie:)).
Żółtka utrzeć przy pomocy miksera z cukrem. Do powstałego kogla-mogla dodać białka i ostrożnie wymieszać łyżką. Następnie dodać masło, a na koniec mąkę z sodą.
Ciasto przelać do blaszki (małej - u mnie prostokątna 17x27 cm). Piec 35 minut w temp. 180 stopni.
Trzy rodzaje mleka połączyć ze sobą.
Wystudzone ciasto polewać mieszanką powstałą z połączenia mleka. Jest tego naprawdę dużo i nie chciało mi się wierzyć, że ciasto da radę całość wchłonąć. Pod koniec tego procesu lekko naciskałam ciasto rękami (jak gąbkę).
Nasączone schłodzić w lodówce przez kilka godzin.
Ciasto pozostaje bardzo wilgotne, ale nie rozpada się i dobrze się je kroi.
Teraz czekam na świeże truskawki, bo czuję, że będzie mi z nimi bardzo smakowało:).
Coś podobnego!
OdpowiedzUsuńKolejne niesamowite zaskoczenie.
Uwielbiam Cię.:)
Lekka - zaczerwieniłam się:)
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe z tym nasączaniem. Musi być bosko wilgotne.
OdpowiedzUsuńAle musi być pyszne, lubię wilgotne ciasta, a z truskawkami to już niebo...
OdpowiedzUsuńZ truskawkami to ja lubię ciasto mojej teściowej - takie zwykłe - biszkopt, krem budyniowy, truskawki w galaretce. Ranyyy... ile ja tego potrafiłam zjeść...
OdpowiedzUsuńFajne to! A jak sie da dzieciorkom, to mniejsze wyrzuty sumienia -mleko!!! :):):)
OdpowiedzUsuńHym...musialabym spróbować bo intryguje mnie to ciacho:)
OdpowiedzUsuńnigdy nie spotkalam sie z takim ciastem, zaciekawilas mnie :)
OdpowiedzUsuńZ cyklu niezwykle soczyste ciasto;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe do ciasto. Wszystko z mlekiem uwielbiam, więc chętnie wypróbuję. A mleko skondensowane w tubce też pamiętam :D To był smak! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńAniu, zrobiłaś Trzy mleka! Wygląda super! Dopiero teraz zauważyłam-wstyd mi! Ale efekt perfecto;-)))
OdpowiedzUsuńSabienne - ciasto było ekstra. Mąż się dopytuje kiedy następny raz upiekę:)
OdpowiedzUsuń