Po zrobieniu migdałowego mleczka pozostała mi miseczka (około 2 szklanek) migdałowych odpadków:).
Długo się nie zastanawiałam nad ich spożytkowaniem. Od razu zaświtała mi w głowie ciasteczkowa myśl.
Ciasteczka wyszły całkiem, całkiem - za mało w nich migdałowego aromatu jak dla mnie (większość jednak została wyciśnięta do mleczka), ale Olek tak się nimi zajadał, że stwierdziłam, że jednak zaliczam je do kategorii udanych:). Bo jak już Olek się czymś zajada, to nie może być to złe:) i jeszcze chwalił:) - balsam na me matczyno-kucharskie serce:).
Składniki:
Długo się nie zastanawiałam nad ich spożytkowaniem. Od razu zaświtała mi w głowie ciasteczkowa myśl.
Ciasteczka wyszły całkiem, całkiem - za mało w nich migdałowego aromatu jak dla mnie (większość jednak została wyciśnięta do mleczka), ale Olek tak się nimi zajadał, że stwierdziłam, że jednak zaliczam je do kategorii udanych:). Bo jak już Olek się czymś zajada, to nie może być to złe:) i jeszcze chwalił:) - balsam na me matczyno-kucharskie serce:).
Składniki:
- około 2 szklanek migdałowych wiórków (odpadów po produkcji mleczka)
- 150 g masła
- 1,5 szklanki mąki (ilość w trakcie zagniatania ciast odrobinę zwiększyłam)
- niepełna szklanka cukru
Z podanych składników zagnieść ciasto. Dobrze by było schłodzić je w lodówce, ale mi się spieszyło i nie schłodziłam:).
Uformować wałek o średnicy 3-4 cm i pokroić go na plastry ok 7-8 mm.
Plasterki układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piec ok. 12 minut w temperaturze 180 stopni. Ciastka początkowo są bardzo miękkie, należy dać im chwilę na stężenie i od razu nie ściągać z blaszki.
A migdałowe ciasteczko najlepiej spożyć w towarzystwie migdałowej kawy ( w wersji dla dorosłych można dodać trochę likieru amaretto).
Przygotować ulubioną kawę (najlepiej z rodzaju kaw z dużą ilością mleka) i krowie mleko zastąpić migdałowym (spieniałam mleczko przy pomocy ręcznego spieniacza i spieniło się równie dobrze jak krowie:)).
Przyznam, że migdałowy aromat dla mnie był najbardziej wyczuwalny właśnie w kawie:)
Przyznam, że migdałowy aromat dla mnie był najbardziej wyczuwalny właśnie w kawie:)
Ciasteczka naturalnie też, ale taką kawę to ja najchętniej i zawsze.:)
OdpowiedzUsuńGdyby nie dzieląca nas odległość wprosiłabym się dziś na te pyszności:)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na wykorzystanie pozostałości po mleczku...
OdpowiedzUsuńna takie ciasteczka skusiłabym się o każdej porze dnia i nocy :)
OdpowiedzUsuńLekka - to masz tak jak ja:), ale z ciasteczkiem jeszcze przyjemniej:)
OdpowiedzUsuńSajgonka - już Cię widzę jak wcinasz ciasteczka:)
Bożena - 1968 - no wyjątkowo przyjemne zastosowanie:)
Paula - rozumiem to doskonale:)
Super, Olek wie co dobre:)
OdpowiedzUsuńŻenia - bo jeszcze kawy nie pije:)
OdpowiedzUsuńPyszne ciasteczka i pyszna kawusia:) Czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuń;)
Pozdrawiam:)
I na ciasteczka i na taką kawę mam dużą ochotę :)
OdpowiedzUsuńchetnie bym sobie te pyszniutie ciatseczka schrupala:)
OdpowiedzUsuńDam się pokroić za migdałowe ciasteczka.
OdpowiedzUsuńRobiłam kiedyś takie ciasteczka - niesamowite. I muszą smakować niezwykle wytwornie w połączeniu z tą kawą :)
OdpowiedzUsuńMhmh.. czas na rozpustę i chwilę zapomnienia ;-)
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
że też mnie nie zaprosiłaś! ;)
OdpowiedzUsuńOj jak dzieci pochwalą to naprawdę serce rosnie:)a coasteczka wygladaja bardzo smakowicie:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń