Kolejna potrawa na moim blogu zainspirowana Smakami Toskanii. Tradycyjne cantuccini lub też biscotti di Prato, ponieważ właśnie z tego miasta się wywodzą. Ich historia sięga aż XVIII. Najlepiej smakują maczane w vin santo (my z braku powyższego trunku wypróbowaliśmy wersję z tokajem i chwalimy sobie) i oczywiście w ciepłej herbacie:).
Mają jedną wadę: bierzesz jedno i sięgasz po kolejne i następne.... i następne...:)
Składniki:
- 400 g mąki (nieco zwiększyłam ilość)
- 250 g cukru
- 150 g obranych migdałów
- 2 jajka + 1 do smarowania po wierzchu
- 3 żółtka
- 1 łyżeczka skórki pomarańczowej (dałam cytrynową)
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia (w oryginale aż 2 łyżki)
- masło (do wysmarowania blachy)
- szczypta soli
Dwa jajka+trzy żółtka ubić z cukrem na puszystą masę. Dodać mąkę, proszek do pieczenia, sól i skórkę z cytryny lub pomarańczy. Wyrobić ciasto (wszystko robiłam przy pomocy miksera) i na koniec dodać migdały.
Z ciasta, rękami oprószonymi w mące, uformować rulony (ciasto było trochę za rzadkie i dlatego zwiększyłam ilość mąki) i ułożyć na wysmarowanej masłem blaszce i posmarować po wierzchu roztrzepanym jajkiem. Moje rulony miały mniej więcej 5 cm.
Piec 15 minut w 180 stopniach. Następnie rulony wyjąć i pokroić na 1-1,5 cm kromeczki. Ponownie ułożyć je na blaszce i piec jeszcze około 10 minut.
Wygladają pysznie.
OdpowiedzUsuńBożena - i tak smakują:)
OdpowiedzUsuńJa lubie takie "wadliwe" ciasteczka:), i to bardzo:)
OdpowiedzUsuńCudownie wyglądaja Aniu!:-)
OdpowiedzUsuńsmakowicie wyglądają ;)
OdpowiedzUsuńNi jadłam nigdy. Wyglądają świetnie :D
OdpowiedzUsuńTeż robiłam i potwierdzam. Uzależniają :) Jak zje się jedno, to trudno się oderwać:)
OdpowiedzUsuńAniu, jakie śliczne! Od dawna przymierzam się do czegoś w tym stylu. Zapamiętam, że u Ciebie czeka przepis :)
OdpowiedzUsuńFakt sięgania po kolejne i kolejne wcale nie jest wadą - świadczy tylko o ich wspaniałym smaku ;-) Wyglądają przepysznie!
OdpowiedzUsuńMmmm biscotti. To prawda - trudno się od nich oderwać :))
OdpowiedzUsuńE tam, to chyba nie jest wada ;)
OdpowiedzUsuńU Ani zawsze pyszne rzeczy się dzieją :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPewnie były pyszne. Przynajmniej tak wyglądają :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie. http://mojmalykulinarnyswiat.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńuwielbiam cantuccini, dziękuję że mi o nich przypomniałaś :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam biscotti... też mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńWidziałam takie ciasteczka w sklepie, ale jak widać samemu też można je upiec i z pewnością będą lepsze ;-))
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl