Udało nam się w ten weekend zrealizować zaległą wycieczkę do Sandomierza. Mieliśmy ją w planach zeszłorocznego majowego weekendu, ale musieliśmy je zmienić z powodu powodzi.
Zdecydowaliśmy się na 3 godzinną podróż (w jedną stronę) również dlatego, że chcieliśmy przyzwyczaić Ewę do dłuższych wycieczek (już za niecałe 3 tygodnie mamy zamiar wyruszyć na zdecydowanie dłuższą wyprawę).
Sandomierz jest przepiękny i mimo iż nie spotkaliśmy serialowego O. Mateusza wrażenia mamy jak najbardziej pozytywne (niestety nie gastronomiczne...ale moja wina, bo nie zrobiłam wcześniej wywiadu - w każdym razie restauracji pod ratuszem nie polecamy).
Poniżej mała fotorelacja.
Poniżej eksponaty z Muzeum Okręgowego w Sandomierzu - mnie oczywiście najbardziej fascynowały te związane ze sztuką kulinarną:), ale równie ciekawe znalazłam w sali z akcesoriami łazienkowymi:)
Zdecydowaliśmy się na 3 godzinną podróż (w jedną stronę) również dlatego, że chcieliśmy przyzwyczaić Ewę do dłuższych wycieczek (już za niecałe 3 tygodnie mamy zamiar wyruszyć na zdecydowanie dłuższą wyprawę).
Sandomierz jest przepiękny i mimo iż nie spotkaliśmy serialowego O. Mateusza wrażenia mamy jak najbardziej pozytywne (niestety nie gastronomiczne...ale moja wina, bo nie zrobiłam wcześniej wywiadu - w każdym razie restauracji pod ratuszem nie polecamy).
Poniżej mała fotorelacja.
I nasza mała dzielna podróżniczka:) - zajadająca precla.
Ufff... na tych krzesłach można sobie wreszcie usiąść:).
A do domu przywieźliśmy pyszny chleb:).
och, och... pozazdrościłam wycieczki:))a pomysł na nacięcia podkradam:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwycieczkę mieliscie piękna i pełną wrażeń:) ...szkoda, tylko, ze nei kulinarnych ...choc taki chlebuś musiał sakować znakomicie:)
OdpowiedzUsuńBasiaP - to teraz czekamy na jakiś piękny chlebek:)
OdpowiedzUsuńJola - no bywa z tymi restauracjami:), ale chleb pierwszoligowy:)
Zdecydowanie nie chciałabym żyć w tamtych czasach - strasznie się trzeba było napracować - w kuchni i wszędzie indziej - skoro aktualne żelazko to potwór - jak nazwać tamto?
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i mam nadzieję, że wspomnienia z wycieczki też zostaną Wam piękne.:)
Lekka - o tak. Prasowanie w kłębach pary to również nie dla mnie - już nie wspomnę, że to ledwo można było udźwignąć. No i kuchnię też mimo wszystko wolę gazową lub elektryczną:).
OdpowiedzUsuńchlebek wygląda apetycznie! A podróżniczka uroczo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
P.S. w Sandomierzu jeszcze nie byłam, a Twoje zdjęcia zachęcają!
Mnemonique - naprawdę warto to miasto odwiedzić:)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę , bo tam jeszcze nie bylam ! Pięknie :)
OdpowiedzUsuńhehe ja mieszkam w Sandomierzu ;)
OdpowiedzUsuń