Zacznę od tego, że uświadomiliśmy sobie z mężem, że na randce byliśmy...bardzo dawno temu.
Lubimy spędzać czas rodzinnie i korzystać z tego, że dzieci są w domu - zanim z niego wyfruną.
Jednak takie wyrwanie się z domu od czasu do czasu dobrze zrobi każdemu. A zwłaszcza pełnoetatowej mamie.
Tym razem to ja wybierałam - a wyjście miało być uczczeniem dzisiejszych imienin męża oraz ukończenia jego studiów podyplomowych. Mąż na wybór przystał ochoczo, bo jak to w "starym, dobrym małżeństwie" bywa, upodobania mamy dość podobne.
Wybraliśmy się do Teatru Buffo na spektakl "Metro", a po przedstawieniu na kolację do Restauracji Studio Buffo.
O ile "Metro" znam na pamięć i mniej więcej wiedziałam czego mam się spodziewać i zgodnie z oczekiwaniami czas spędziłam wybornie i od wczoraj podśpiewuję moje ukochane melodie, to restauracja była dla nas zupełną zagadką. Nie wiedzieliśmy czego można się spodziewać po restauracji "przy teatrze".
Kiedy w euforycznych nastrojach, z szumem muzyki w głowie wkroczyliśmy do restauracji, powitało nas przyjazne i kolorowe wnętrze, wypełnione ludźmi (chyba głównie oczekującymi na kolejny spektakl - dobrze, że mieliśmy rezerwację). Lokal jest po remoncie i naprawdę robi bardzo dobre pierwsze wrażenie.
Złożyliśmy zamówienie (pani kelnerka przemiła!) i mieliśmy chwilę na ochłonięcie z emocji i rozmowę na temat "Metra". Naprawdę chwilę, bo przystawki pojawiły się na stole bardzo szybko.
Może to fakt "spalenia" kalorii podczas przedstawienia, od samego patrzenia na niesamowite wyczyny tancerzy, ale przystawki, mimo, iż naprawdę w sporych porcjach, pochłonęliśmy błyskawicznie. Wszystko przepyszne!
Mąż zamówił carpaccio z polędwicy wołowej z oliwą truflową, suszonymi pomidorami i parmezanem, a ja krewetki tygrysie w sosie maślanym z sałatką awokado (krewetki rozkoszne!!! wielka porcja, która z powodzeniem może być daniem głównym)
Danie główne: mąż zdecydował się na łososia z rusztu z pieczoną papryką i oliwkami, podanego z dzikim ryżem ze szpinakiem, a ja zamówiłam pieczoną kaczkę z sosem porzeczkowo-żurawinowym, jabłkami i smażonymi ziemniakami z rozmarynem.
Podobnie jak przystawki, wszystko bez zarzutu. Duże porcje, dobrze doprawione - w sam raz słone (a my soli używamy raczej oszczędnie i z reguły cierpimy jedząc poza domem:)) Kuchnia na wysokim poziomie, ale można pokusić się o stwierdzenie, że taka domowa, bez udziwnień. Nam bardzo odpowiadała.
Do deseru przystąpiliśmy po dłuższej chwili:), ale nie mogliśmy sobie odmówić, bo czuliśmy, że się nie zawiedziemy. Mąż tradycyjnie zdecydował się na jabłecznik (z lodami waniliowymi i sosem truskawkowym). Bardzo smaczny. Bez zarzutów.
Za to mój deser przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, wywołał niesamowicie przyjemny powrót do czasów dzieciństwa i smaków babcinych przetworów.
Domowy kisiel malinowy z lodami! Boski!!!
Przyznam Wam się, że ja ostatnio jestem straszliwie wybredna jeśli chodzi o jedzenie poza domem, ale tę restaurację polecam bardzo. Można się do niej spokojnie wybrać z dziećmi (jest mały kącik dla dzieci), a nawet obejrzeć mecz (obok nas siedzieli fani piłki nożnej i oglądali mecz, ale wszystko jest tak zorganizowane, że spostrzegłam to dopiero po jakimś czasie - kiedy mąż żywiej zareagował na bramkę:))
Przemiło i bardzo smacznie spędziliśmy czas i oboje byliśmy bardzo zadowoleni.
Wybierzcie się do Restauracji Studio Buffo koniecznie - zwłaszcza dla tego cudownego kisielu! :)
w Buffo byłam już wielokrotnie, ale tej restauracji nie odwiedziłam jeszcze nigdy. W sumie nawet nie wiedziałam o jej istnieniu :) super, że udało się Wam miło spędzić czas :)
OdpowiedzUsuńU mnie to był pierwszy raz i z przyjemnością będę powracać. A restauracja jest w tym samym budynku, więc następnym razem może się skusisz:)
UsuńZazdroszczę takiego wypadu na miasto-teatr i kolacja....mmm:)I jeszcze te wszystkie pyszności:)Przy następnej wizycie w stolicy muszę koniecznie tam pójść:)
OdpowiedzUsuńJeżeli tylko będziesz miała okazję to naprawdę warto.
UsuńMiejsce jest urocze, właśnie jak chce się z kimś spędzić miły wieczór, ale bez tej otoczki sztywności. A wcześniej oczywiście coś obejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńZgadza się ! Takie właśnie jest :) I obowiązkowo po przedstawieniu.
UsuńMetro kocham miłością wielką i gdybym tylko mieszkała bliżej Warszawy, pewnie często bym tam zaglądała :)
OdpowiedzUsuńWedelka - a ja mieszkam już od kilku lat i dopiero teraz się wybrałam. Metro jest fantastyczne i to już od tylu lat:)
Usuń