Śledzie jemy często i w sumie przez okrągły rok. Zdarza nam się robić śledziowo-cebulowe kanapki (bez dłuższego moczenia śledzi), które skutkują potem wielkim pragnieniem, ale konsumpcja jest tak przyjemna, że pozwalamy sobie na to od czasu do czasu. Uwielbiam sałatki śledziowe i śledzia pod pierzynką.
Często nie udaje mi się sfotografować moich śledziowych potraw, bo za szybko znikają, postanowiłam więc nawrócić się w tym temacie.
Te śledzie nie wymagają dużego nakładu pracy (zresztą jak większość śledziowych potraw), a mogą być ciekawym urozmaiceniem na świątecznym stole.
Składniki:
- 5-6 matjasów
- 1 duża cebula
- 50 g rodzynek
- 50 g orzechów (użyłam mieszanki laskowych, włoskich i migdałów, ale może być jeden rodzaj (polecam laskowe)
- olej (około 1/2 szklanki)
- pieprz
- cynamon (opcjonalnie)
Śledzie wymoczyć przez 2- godziny w zimnej wodzie (po godzinie moczenia można wymienić wodę). Pokroić na kawałki.
Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę. Położyć na sitku i przelać wrzątkiem. Rodzynki zalać wrzątkiem i odcedzić po 5 minutach. Orzechy niezbyt drobno posiekać.
W słoiku układać warstwami: cebulę, rodzynki, śledzie i orzechy. Olej wymieszać ze świeżo zmielonym pieprzem i odrobiną cynamonu (malutką szczyptą) i zalać śledzie. Odstawić do lodówki. Najlepsze na drugi dzień.
Aniu narobiłaś mi takiej ochoty na te śledzie, że nie spocznę póki ich nie zrobię:) ....
OdpowiedzUsuńJola - bardzo się cieszę :)
Usuń