Przedstawiam Wam bajkę o misiu Arturze, którą napisałam z myślą o dzieciach rozpoczynających edukację przedszkolną. Bajkę zilustrowała Ola Rakocińska-Szczęsna (tu profil Oli na FB).
Rozpoczęcie nauki w przedszkolu to stres zarówno dla dziecka jak i jego rodziców. Nie raz widziałam mamy ( i nie tylko mamy) szlochające w pierwszych dniach pod przedszkolem.
Rozstanie, niepewność, czy dziecko jest już gotowe aby podjąć naukę - to trudne momenty, ale odpowiednie przygotowanie się do tematu z pewnością ułatwi przebrnięcie przez ten okres.
Dajcie znać jak u Was przebiegały pierwsze dni przedszkola. Może podobnie jak u Artura?
Miś Artur najbardziej na świecie nie lubił kiszonej kapusty,
dlatego już od kilku dni powtarzał mamie, że za żadne skarby nie będzie chodził
do przedszkola, jeśli będą tam dawać kiszoną kapustę.
Tak naprawdę, to Artur nigdy nie jadł kiszonej kapusty, ale
miś Teodor opowiadał o niej w piaskownicy. Ponoć cuchnie jak stare skarpetki.
- Jeżeli w
przedszkolu jest kiszona kapusta, to z pewnością mi się tam nie spodoba – mówił
Artur.
Rodzice uśmiechali się i zapewniali Artura, że nawet, jeśli
któregoś dnia na przedszkolny obiad podadzą kapustę, to i tak nie zmieni to
faktu, że jest tam naprawdę miło i ciekawie.
Miś Artur nie wiedział, co o tym wszystkim tak naprawdę
myśleć. „Rodzice pewnie mówią tak, tylko
po to, żeby mnie zachęcić…”.
„Chociaż.... Karol chodzi do przedszkola już drugi rok i mówi, że jest tam
bardzo fajnie, że pani jest miła, a jedzenie pyszne, i że przede wszystkim jest
dużo zabawek, a czasem nawet jakieś „noncerty”.
- Mamoo! - Artur zawołał przeciągle. - A co to takiego „noncert”?
- Hmmm - zdziwiła się mama. - A skąd znasz to słowo, misiu?
- Karol mówił, że w
przedszkolu są „noncerty” i że są bardzo fajne, i że pewnego razu jeden pan miś
przyszedł z taką wielką trąbą, większą niż ma słoń, i że głośno na niej trąbił.
- Aaaa koncerty! –
roześmiała się mama. - Karol z pewnością
myślał o koncertach. Rzeczywiście w przedszkolu są czasem organizowane koncerty
muzyczne. Przychodzą prawdziwi muzycy i prezentują małym misiom grę na różnych
instrumentach. Z tego, co mi wiadomo –
ciągnęła dalej mama, - to w przedszkolu jest również pianino i pani
przedszkolanka gra na nim dzieciom.
- To ja może jednak
pójdę do tego przedszkola – powiedział pod nosem Artur, który bardzo lubił
muzykę. - Może jednak nie trafi mi się
ta kiszona kapusta…
Kiedy wieczorem Artur układał się do snu, patrzył z
niedowierzaniem na rzeczy, które mama przygotowała na jutro do przedszkola. Do
specjalnego czerwonego woreczka, na którym mama wyszyła niebieską nitką jego
imię, wspólnie włożyli kapcie i rzeczy na przebranie.
- To takie rzeczy na
wszelki wypadek – tłumaczyła mama. - Gdybyś się na przykład pobrudził.
- Wcale nie zamierzam
się brudzić mamo! – oburzył się Artur. -
Jestem już przecież dużym misiem.
- Nic a nic w to nie
wątpię – powiedziała mama z uśmiechem i pogłaskała misia po główce. - Czas tak szybko mija. Sama nie wierzę, że
już jutro mój synek rozpocznie naukę w przedszkolu.
„Więc to już jutro…
nie ma wyjścia” – pomyślał Artur, spoglądając jeszcze raz na worek z
rzeczami. Nagle poczuł się bardzo senny, nakrył się kołderką po czubki uszu i
zasnął.
Następnego dnia Artur obudził się wcześnie. Wcześniej niż
mama i tata. Przynajmniej tak mu się wydawało. Szybko ubrał się w przygotowane
przez mamę rzeczy, przeczesał łapkami czuprynę i pognał do kuchni. Rodzice już
tam byli. Przygotowani do pójścia do pracy.
Miś zjadł małą miseczkę płatków na mleku i wypił trochę
wody. Nie miał ochoty na nic więcej. Czuł, że jeszcze chwila, a ucieknie z
kuchni i schowa się w swoim łóżku. Zakopie się pod kołdrą. Rodzice będą go
szukać cały dzień i nie będzie musiał pójść do przedszkola.
Tak się jednak nie stało. Po śniadaniu Artur wyszorował
ząbki i już po chwili, razem z tatą, żegnali się z mamą.
- Ojej! – krzyknął
nagle. - Mój worek! Zapomniałem worka!
Po czym pobiegł szybciutko do swojego pokoju. Chwycił worek
i spojrzał na pokój.
- Trzymajcie za mnie
kciuki! – szepnął do swoich zabawek. - Będę za wami tęsknił…
Po chwili szedł już z tatą w kierunku przedszkola. Po drodze
spotkali misia Karola z jego mamą. Karol szedł bardzo uradowany i twierdził, że
cieszy się, że znowu zobaczy przedszkolnych przyjaciół, a przede wszystkim
panią, za którą bardzo się stęsknił. Karol niósł w łapkach pudełko z
muszelkami. Chciał dziś w przedszkolu opowiedzieć o wakacjach spędzonych nad
morzem.
- Tobie to dobrze –
westchnął Artur. - Wiesz, co i jak, a ja
nie wiem nic! Może u mnie w grupie nie będzie wcale fajnych kolegów, a pani
będzie koszmarnie niemiła…
- No, co ty! – Karol
klepnął Artura w plecy. - Całe
przedszkole jest super. Wszystko jest w nim fajne! Zresztą sam za chwilę
zobaczysz.
Wtedy Artur podniósł głowę i zobaczył przedszkole. Z
zewnątrz nie wyglądało wcale tak źle. Miało przyjemny żółty kolor ścian,
czerwony dach i doniczki z kwiatkami w oknach. Na szybach ktoś poprzyklejał
różne kolorowe kwiatki i motylki. Wyglądało to całkiem przyjemnie.
- No synku! –
powiedział tata. - Twój pierwszy dzień w
przedszkolu. Wchodzimy? – dodał otwierając drzwi.
Nie było wyjścia. Artur kiwnął głową i wszedł z tatą do
przedszkola.
Pierwsze, co usłyszał Artur zaraz po wejściu, to jakiś
okropny krzyk. Ktoś krzyczał przeraźliwie „Chcę do domu!”.
Miś w czerwonej bluzie, z rysunkiem wielkiej żółtej żaglówki,
płakał i tupał nogami. Całkiem miło wyglądająca pani, wzięła go za rękę i
powiedziała:
- A teraz pożegnamy
się z mamą i pójdziemy razem do sali, dobrze Michałku?
Miś Michałek
najwyraźniej nie miał na to ochoty, bo płakał dalej, ale pani poprowadziła go przez
długi korytarz, coś cały czas do niego mówiąc spokojnym głosem.
- Nawet miła ta pani
– pomyślał Artur. - Moja pewnie taka nie
będzie.
- Patrz Arturze, to twoja
szatnia – odezwał się nagle tata i lekko pociągnął go za rękaw. - Poszukajmy szafki z twoim imieniem.
- Zobacz, każde
dziecko ma na szafce inny znaczek. Twoja szafka jest tutaj! Spójrz! – tata
wskazał szafkę z jakimś napisem i znaczkiem, który przedstawiał nic innego, jak
główkę kapusty.
- No nie! – krzyknął
Artur. - Kapusta? Dlaczego akurat
kapusta? Czemu nie marchewka, ziemniak czy inne warzywo!?
On, miś Artur, musiał akurat trafić na kapustę.
- No trudno… jakoś
wytrzymam – burknął pod nosem. - Dobrze,
że nie jest kiszona!
- Otóż to – roześmiał
się tata. - Zawsze można znaleźć jakąś
dobrą stronę każdej rzeczy. A teraz szybciutko zakładaj kapcie i idziemy do
twojej grupy.
Arturowi chciało się płakać, kiedy szli długim,
przedszkolnym korytarzem. Nie tak sobie to wszystko wyobrażał. Tata zaraz
zostawi go, a on zostanie na pożarcie przedszkola i jakiejś koszmarnej pani.
I wtedy drzwi od sali otworzyła pani, ta sama, która zajęła
się płaczącym Michałem.
- Dzień dobry,
powiedziała z uśmiechem pani. - Kogo mam
przyjemność powitać?
- Jestem Artur –
cicho odezwał się miś.
Pani pochyliła się nad nim, dotykając swojego ucha i pokazując,
że nie dosłyszała.
- Jak się nazywasz? –
spytała raz jeszcze. Jej głos brzmiał miło i łagodnie.
- Artur! – teraz już
całkiem głośno powtórzył miś.
- Dzień dobry
Arturze. Miło mi cię poznać. Czekaliśmy na ciebie, są już wszyscy twoi koledzy
i koleżanki.
Artur spojrzał w głąb sali i zobaczył inne misie. Bawiły się
wesoło. Zobaczył też, że Michał już wcale nie płacze, tylko układa wieżę z
klocków. Kolorowych, ładnych klocków.
- Pożegnaj się z tatą
Arturze. Zapraszam cię do sali. Niedługo będzie śniadanie.
Artur uścisnął tatę. Chciał wejść do sali. Wszystko
wyglądało bardzo zachęcająco. Jednocześnie nie chciał się z tatą rozstawać i zostawać sam.
- Do widzenia synku –
powiedział tata. - Miłego dnia!
I poszedł.
Miś Artur wziął głęboki oddech i po raz pierwszy przekroczył próg przedszkolnej sali.
Kiedy mama przyszła po pracy po Artura usłyszała:
- Mamo! Przyszłaś za wcześnie!
Całą drogę powrotną do domu miś opowiadał z przejęciem o tym, co działo się w przedszkolu. Bardzo mu się tam spodobało. Nie mógł się doczekać kolejnego dnia.
:-) super pomysł.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję :)
OdpowiedzUsuń