Najlżejsze i najbardziej kruche z wszystkich, które do tej pory robiłam.
Poziom trudności bardzo niski, a efekt rewelacyjny.
Najlepsze w ten sam dzień, ale bardzo dobre również w następny.
Składniki (duża porcja):
- 1/2 szklanki piwa
- 6 żółtek
- ok.3 szklanek mąki
- 2 łyżki cukru pudru + cukier puder do posypania po wierzchu
- 1 l oleju
Do miski wsypać 2 i 1/2 szklanki mąki. Dodać żółtka (białka można zamrozić i wykorzystać np. do upieczenia bezy) oraz cukier i piwo. Zagnieść ciasto - nie powinno się kleić, więc w miarę potrzeby zwiększyć ilość mąki (ja wyrabiam ciasto mikserem ze spiralnymi końcówkami). Wyrobione ciasto należy uderzać np. wałkiem przez ok. 10- 15 minut w celu dobrego napowietrzenia ciasta. Po tym czasie podzielić ciasto na kilka części. Każdą rozwałkować jak najcieniej (wymaga lekkiego podsypywania mąką podczas wałkowania) i ciąć na paski, które potem dzielić na mniejsze prostokąty. Wzdłuż każdego prostokąta wykonać nacięcie i przewlec jeden koniec przez otwór, nadając charakterystyczny kształt faworka. Smażyć z obu stron, na dobrze rozgrzanym oleju - na niezbyt dużym ogniu. Faworki są bardzo cienkie, więc czas smażenia jest bardzo krótki. Nie dopuszczać do zbyt dużego zrumienienia się. Faworki układać na np. ręczniku papierowym, a kiedy ostygną oprószyć cukrem pudrem.
Mniam, mniam! Cudne faworki :)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, czy zdążę się wyrobić na Tłusty Czwartek, ale chęci nabrałam, nie powiem ;)
Zostało coś? :D
OdpowiedzUsuńEvi - zapewne się domyślasz, że nie :D Szybko zniknęły pomimo ogromnej ilości ;)
UsuńZjadłabym Aniu, ale chęci do smażenia nijak wykrzesać z siebie nie mogę:)
OdpowiedzUsuń