10:58

Jak nie organizować przyjęć urodzinowych dla dzieci


To nie będzie post, w którym będę Wam wymieniała czego nie robić na przyjęciu urodzinowym dla dzieci.
Bo ludzie są różni, mają różne potrzeby, możliwości finansowe, lokalowe i zwyczajowe.
To prywatna sprawa każdego, kto takie przyjęcie organizuje, bądź nie organizuje.
Jego pomysł, jego czas i pieniądze, ale... no właśnie mam jedno "ale".

Uczucia! Uczucia zapraszającego, uczucia zapraszanych i uczucia pozostałych. Z uczuciami trzeba się liczyć i o tym nigdy nie zapominajmy!

Wyobraź sobie taką sytuację. Biuro, duże, open space, taki 20 osobowy. Siedzisz sobie przy biurku i nagle jeden z kolegów (nazwijmy go X) wyciąga z teczki plik zaproszeń. Kolejno podchodzi do każdego i wręcza mu zaproszenie. Ciebie omija bez słowa. Omija też Janka spod okna i Krysię, która i tak zapatrzona w okno (bo w domu problemy, o których mało kto wie) nie spostrzega co się dzieje. Zaproszenia są na imprezę. Nie ważne jaką... bo i tak się na nią przecież nie wybierasz. Kilka osób dostrzega twoje zakłopotanie, ale po chwili zaczyna rozmawiać z innymi o szczegółach zaproszenia. Ludzie śmieją się, planują, omawiają... a Ty siedzisz i nie wiesz o co chodzi, bo właściwie nic do kolegi nie masz, a i on w sumie do ciebie i wydawało się, że jesteś tacy jak inni, ale jednak nie. Myślisz sobie, że nic to, że i tak w następny piątek wieczorem masz już plany (usłyszałeś, że to w piątek), ale mimo wszystko jest ci przykro. I nie dlatego, że nie idziesz, bo właściwie nie lubisz takich imprez, ale dlatego, że nagle poczułeś się odrzucony, niechciany i gorszy. Obiecujesz sobie spytać X przy najbliższej okazji dlaczego tak cię potraktował. Po chwili stwierdzasz, że właściwie to jesteś ponad to i wcale cię to nie obchodzi. Uświadamiasz sobie, że posiadasz innych, prawdziwych przyjaciół i w zasadzie to X wyświadczył ci przysługę, bo nie musisz się spinać i iść na tę imprezę.

A teraz wyobraź sobie, że jesteś kilkulatkiem (takim normalnym w sumie, krzywdy nikomu nie robisz, nie bijesz, nie prześladujesz), wchodzisz do szkoły czy przedszkola, a tam w szatni leżą kolorowe zaproszenia. Nie ma go jednak w twojej przegródce, nie ma też w przegródce Janka i Krysi. A w pozostałych leżą. Uśmiechają się do wszystkich kolorową czcionką. No tak... nie do wszystkich. 
Ale dlaczego w twojej szafce właściwie nie ma zaproszenia?
Dlaczego? Nie masz pojęcia...
Co to w ogóle za zaproszenia? Słyszysz, że na urodziny X. 
Nie ważne gdzie...nie ważne kiedy... 
Serce przeszywa ci myśl - dlaczego X mnie nie lubi? Dlaczego mnie odrzucił? 
Łzy cisną ci się do oczu. 
Mama próbuje tłumaczyć, że różnie w życiu bywa, że nie każdy musi lubić wszystkich..., ale nie wie jakie to jest przykre, jak to boli... Jest ci tak bardzo smutno, że nie masz ochoty iść teraz i bawić się czy uczyć... Zwłaszcza, że teraz top tematem w grupie czy klasie będą urodziny X...

Smutne? Ale niestety prawdziwe. Autentyczne do bólu.
A teraz wyobraź sobie, że spotyka to twoje dziecko.

Kurtyna.

p.s. Też jesteście zdania, że tak nie powinno się organizować przyjęć dla dzieci? 
Bo grunt to żeby zrobić coś tak, żeby nikomu krzywdy przy tym nie zrobić, tak uważam.

p.s. Przy założeniu, że dzieci jest w klasie/grupie np. 20 a niezaproszonych np. 2.





16 komentarzy:

  1. Miałam właśnie ten problem, chciałam urządzić przyjęcie urodzinowe dla mojej córki. W przedszkolu jest jednak 26 dzieci. Długo się zastanawiałam, co zrobić. Zaprosić tylko dziewczynki, zaprosić wszystkie dzieci (nie stać mnie:()... Niestety nie da się zrobić tak, żeby było dla wszystkich dobrze. Życie to sztuka kompromisów i... niestety już przedszkolaki poznają ten smak. Nie chcę, żeby to zabrzmiało obcesowo. Wybrałam z wychowawczynią tylko dzieci, z którymi bawi się moja córka. Po rozdaniu zaproszeń, czułam się okropnie wobec każdego niezaproszonego dziecka. Myślę, że tu rola rodzica, żeby wytłumaczyć wszystko dziecku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednak troszkę inna sytuacja. Rozumiem, że dziecko zaprasza tylko wybrane dzieci, ale moim zdaniem nie powinno się wtedy eksponować zaproszeń jak w przypadku X. Powinno się tę sprawę potraktować jako prywatną. Łatwiej jest wytłumaczyć dziecku jeśli zna się powód (nie zaprosił cię, bo np. zapraszał tylko najbliższych kolegów i impreza jest mała). Co innego w przypadku kiedy wykłada się zaproszenia dla wszystkich i pomija się 2-3 osoby (bez żadnych znanych powodów)

      Usuń
  2. Przykra sytuacja, tak się nie powinno robić i serce mi pęka na myśl, że mogło by to spotkać moje dziecko, które zaczęło dopiero co przygodę z przedszkolem. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i trochę się zgadzam, a trochę nie. U mojego dziecka, gdy chodziło do przedszkola i potem w klasach I-III , był niepisany zwyczaj, że na urodziny zapraszało się całą grupę/klasę i wszyscy się do tego stosowali, a jeśli ktoś nie, to robił to w dyskretny sposób.. Czas wyborów jednak przyszedł w klasie IV, co było nieuchronne. Dzieci przynosiły do szkoły zaproszenia i rozdawały komu chciały na przerwie albo przed lekcjami i mimo, że nie robiły tego ostentacyjnie, to wieści o urodzinach rozchodziły się błyskawicznie, również wśród osób niezaproszonych. Czy tym niezaproszonym było przykro? Oczywiście! Ale czy przykro mniej, bo są starsi, mądrzejsi, niż gdyby byli w wieku przedszkolnym? Nie sądzę. Moje prywatne zdanie jest takie, że zapraszając wszystkich (poza sytuacją że naprawdę tego pragniemy) lub stosując podchody, uniki i działając w ukryciu tylko dlatego, że nie chcemy zaprosić wszystkich, to kreowanie sztucznej rzeczywistości i chowanie dzieci pod kloszem. To naturalne, że nie podobamy się wszystkim, że jedni nas lubią, a inni nie. My również za jednymi przepadamy, a drugich nie znosimy. Jeśli dziecko będzie miało tego świadomość, będzie mu łatwiej żyć, choć na początku z pewnością przeżyje szok i rozpacz... Szybko jednak stanie się to dla niego zupełnie naturalne i samo będzie dokonywało podobnych wyborów, zapraszając gości na własne urodziny. Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy niezapraszana jest mała grupka, ciągle tych samych dzieci.. Wtedy faktycznie jest powód do niepokoju..
    A jakbyś nie wiedziała - Droczilka to jestem ja :-) - Kasia Wrońska :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia - wszystko o czym piszesz to prawda i się z nią zgadzam. Jak łatwo się domyślić w lekko zawoalowanej formie opisałam pewną sytuację z życia wziętą. Wierz mi, że za nim to zrobiłam długo o tym myślałam. Nie chciałam wdawać się w zbytnie szczegóły - ogólnie chodzi też o problem "odrzucenia i napiętnowania". I wcale nie jestem zwolenniczką zapraszania wszystkich, ale jeśli z grupy odrzucamy tylko "kłopotliwy margines" to z pewnością nie uczymy dzieci dobrych wartości.

      Usuń
  4. Och... to jest ogromny problem... z każdej strony - i tej zapraszającej, i tej (nie)zapraszanej. Byliśmy po każdej ze stron. Gdy zapraszaliśmy my tłumaczyłam synkom, że nie mamy kasy na zaproszenie wszystkich, a gdy byliśmy zapraszani, to moi jakoś się nie przejmowali, w przeciwieństwie do mnie. ;) Zapraszanie potajemne nie ma sensu moim zdaniem, bo i tak dzieciaki potem sobie opowiadają jak było (te w szkole na pewno).
    W tym roku postanowiłam gdzieś wyjechać zamiast robić imprezki. Kasowo na jedno wyjdzie, aczkolwiek rozwiąże tylko problem zapraszania, a nie bycia zaproszonym. Pozostaje tłumaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zimowa - i bardzo słusznie z tym wyjazdem :) Z urodzin nie ma co robić tajemnicy (a nawet nie powinno się). Dzieci też mają świadomość, że nie wszyscy muszą się lubić (gorzej jeśli nie "zatargi" między dziećmi się przyczyną, a na przykład ich odmienność niewygodna dla rodziców lub też "zatargi" między rodzicami ;). Ważne żeby dorosły organizator imprezy rozważył wszystkie aspekty organizacji. Również odczucia dzieci niezaproszonych,

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykra ta cała sytuacja sytuacja, szczególnie dla dziecka, moim zdaniem to trochę chamskie zaprosić wszystkie dzieci poza 2-3 osobami i jeszcze ostentacyjnie się z tym obnosić ale jak wiadomo chamstwo się szerzy i nasze dzieci jeszcze nie raz (żeby nie powiedzieć, że na każdym kroku) będą się spotykały z tego typu zachowaniami i z gorszymi. Naszą rolą jest żeby je nauczyć radzić sobie z tym. Myślę, że to dobry czas żeby porozmawiać z dzieckiem (lub przypomnieć) o prawdziwych wartościach, że nie musi być lubiane przez wszystkich, że ma rodzinę, że jeden prawdziwy przyjaciel jest więcej wart niż cała grupa uśmiechających się znajomków (którzy swoją drogą za plecami obgadują, wyśmiewają albo coś knują). Jeśli uda nam się zaszczepić z dzieciach trochę pewności siebie to nie będą się długo przejmowały takimi sytuacjami i na pewno nie zostaną wyizolowane od grupy bo za pewnym siebie, szczęśliwym dzieckiem zawsze pójdą inne dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierunskiemaszkyty - dokładnie tak samo myślę!

      Usuń
  7. Aniu to co opisałaś jest przykre ... tym bardziej, że dotyczy dziecięcych uczuć. Wiadomo, że musimy nauczyć dzieci, ze w życiu nie wszystko jest różowe, ale przecież staramy się je też uczyć empatii. Uważam, ze wszystko można zorganizować z głową i tak, aby nikogo nie urazić ... a na pewno taka sytuacja pominięcia 1 czy 2 dzieci takim działaniem nie jest. Jeśli juz koś koniecznie chcial te dzieci pominąć to dostarczenie zaproszeń powinno się odbyć w inny sposób. Staram się uczyć swoje dzieci, że nie wszyscy je w życiu zrozumieją, czy polubią ... ale to są tylko dzieci ... i niby rozumieją, ale przychodzi taki moment, że to rozumienie nie wystarcza ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola - i dlatego pomyślałam, że jak o tym napiszę to może i ktoś inny zastanowi się nad tematem i uda się uniknąć jakiejś przykrej sytuacji. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Bycie dzieckiem w dzisiejszych czasach jest naprawdę skomplikowane...
    Jak byłam zupełnie mała, na urodziny zapraszało się Dziadków i ewentualnie jakieś ciotki z kuzynkami, i już. A jak trochę podrosłam, nigdy nikogo na urodziny nie zapraszałam, Koleżanki, które miały ochotę, po prostu wpadały na herbatę. I już. Na osiemnaste urodziny znajomi zrobili mi niespodziankę - wróciłam ze szkoły, a tam balony, cukierki i... Okno... (Długa historia ;)). W każdym razie to wszystko było jakieś takie naturalne, niewymuszone. Bez wielkich zaproszeń i innych cudów.
    Prostsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gin - pod wieloma względami życie było kiedyś mniej skomplikowane, łatwiejsze. Nie prezenty były najważniejsze, a jak ktoś wyprawiał urodziny dla rówieśników to był naprawdę gość ;) Zmieniło się i chcąc nie chcą trzeba się jakoś w nowej rzeczywistości odnaleźć...

      Usuń
  9. Witaj :)
    Sytuacja faktycznie dla dziecka musi być przykra, skoro jako jedno z nielicznych zostało pominięte...
    Osobiście sobie nie przypominam, bym ja miała takie problemy jako dziecko, ale to chyba przez to, że sama byłam zawsze taka trochę wycofana z życia w grupie i urodziny miałam organizowane tylko dla grupki najbliższych 4-5 koleżanek, i przez nie też tylko byłam zapraszana. To było dla mnie naturalne. Ale aż się boję, co to będzie, jak mój synek pójdzie do przedszkola/szkoły i nastanie czas urodzin... Teraz, w czasach coraz większej popularności wielkich imprez dla dzieci sprawa zapraszania/nie zapraszania staje się faktycznie mega kłopotliwa... Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę z tlumaczeniem, jeśli mój synek poczuje się kiedyś w ten sposób przez kogoś skrzywdzony.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daria - uważam, że wersja z zapraszaniem kilku, naprawdę lubianych osób jest najlepszą. To jest naturalne, że człowiek spotyka się z tymi ludźmi, z którymi lubi spędzać czas. Jeżeli jednak decydujemy się zaprosić całą grupę, to musimy być konsekwentni i nikogo nie powinniśmy pomijać :)

      Usuń