Dzisiaj miałam okazję poznać osobiście Aleksandrę Seghi, autorkę mojego ulubionego bloga Moja Toskania, a także książki Smaki Toskanii.
Z internetowych kontaktów Ola wydawała mi się bardzo sympatyczną osobą i wprost nie mogłam się doczekać kiedy poznam ją osobiście. Do Podkowy Leśnej wybraliśmy się całą rodziną - bo wszyscy lubimy poznawać ciekawych ludzi, no i przede wszystkim lubimy dobrą kuchnię:).
Pogoda sprzyjała i spotkanie mogło zgodnie z planem odbyć się na świeżym powietrzu.
Bez trudu odnaleźliśmy miejsce spotkania.
Niesamowite jest to uczucie kiedy staje się naprzeciw osoby, o której wie się dość dużo, z którą się koresponduje, a której się nigdy osobiście nie widziało:).
W każdym razie Ola jest dokładnie taka jak sobie ją wyobrażałam, jak mawia stryj mojego męża "można ją jeść łyżkami":).
Początek spotkania był bardzo wzruszający. W końcu nie codziennie promuje się pierwszą książkę i to jeszcze w towarzystwie rodziny, przyjaciół i sąsiadów.
Ola bardzo ciekawie opowiadała o sobie i swoich pasjach, min. zbieraniu gąsiorów i różnych kuchennych sprzętów (na zdjęciu prezentuje urządzenie do przyrządzania naleśników z mąki kasztanowej).
Potem wspólnie z właścicielem sklepu z winami (rodowitym Włochem:) przyrządzili dla nas peperonatę.
I zdarzył się cud, bo w tym warzywnym daniu nawet Olek zasmakował:) . Zresztą wszystkim bardzo smakowało.
Przepisu na peperonatę nie ma co prawda w książce, ale znajdziecie w niej wiele innych propozycji z kuchni toskańskiej. Ola wszystkie przyrządzała w Polsce i z dostępnych u nas składników (tak, aby każdy czytelnik mógł je również u nas bez kłopotu przyrządzić).
Olek od razu wypatrzył przepis w sam raz dla naszej rodziny - oczywiście z udziałem wątróbki:).
Ewie również bardzo się podobało i jako pierwsza ruszyła w kierunku jedzenia, gdy tylko poczuła zapach smażonego czosnku, cebuli i warzyw:).
A tych, którzy również chcieliby wziąć udział w spotkaniu z Olą odsyłam do terminarza spotkań.
Z internetowych kontaktów Ola wydawała mi się bardzo sympatyczną osobą i wprost nie mogłam się doczekać kiedy poznam ją osobiście. Do Podkowy Leśnej wybraliśmy się całą rodziną - bo wszyscy lubimy poznawać ciekawych ludzi, no i przede wszystkim lubimy dobrą kuchnię:).
Pogoda sprzyjała i spotkanie mogło zgodnie z planem odbyć się na świeżym powietrzu.
Bez trudu odnaleźliśmy miejsce spotkania.
Niesamowite jest to uczucie kiedy staje się naprzeciw osoby, o której wie się dość dużo, z którą się koresponduje, a której się nigdy osobiście nie widziało:).
W każdym razie Ola jest dokładnie taka jak sobie ją wyobrażałam, jak mawia stryj mojego męża "można ją jeść łyżkami":).
Początek spotkania był bardzo wzruszający. W końcu nie codziennie promuje się pierwszą książkę i to jeszcze w towarzystwie rodziny, przyjaciół i sąsiadów.
Ola bardzo ciekawie opowiadała o sobie i swoich pasjach, min. zbieraniu gąsiorów i różnych kuchennych sprzętów (na zdjęciu prezentuje urządzenie do przyrządzania naleśników z mąki kasztanowej).
Potem wspólnie z właścicielem sklepu z winami (rodowitym Włochem:) przyrządzili dla nas peperonatę.
I zdarzył się cud, bo w tym warzywnym daniu nawet Olek zasmakował:) . Zresztą wszystkim bardzo smakowało.
Przepisu na peperonatę nie ma co prawda w książce, ale znajdziecie w niej wiele innych propozycji z kuchni toskańskiej. Ola wszystkie przyrządzała w Polsce i z dostępnych u nas składników (tak, aby każdy czytelnik mógł je również u nas bez kłopotu przyrządzić).
Olek od razu wypatrzył przepis w sam raz dla naszej rodziny - oczywiście z udziałem wątróbki:).
Ewie również bardzo się podobało i jako pierwsza ruszyła w kierunku jedzenia, gdy tylko poczuła zapach smażonego czosnku, cebuli i warzyw:).
A tych, którzy również chcieliby wziąć udział w spotkaniu z Olą odsyłam do terminarza spotkań.
Aniu, czytajac Twoje sprawozdanie ze spotkanie, znow sie wzruszylam. Serdecznie dziekuje za przybycie cala rodzina. Sprawiliscie mi duza radosc. Ja tez bardzo chcialam Was poznac. Pozdrawiam i mam nadzieje do zobaczenia!! Aleksandra.
OdpowiedzUsuńOlu - jeszcze raz dziękujemy za miłe spotkanie:) i do zobaczenia - 15-go października.
OdpowiedzUsuńBardzo zazdroszczę tego spotkania, jestem wielką fanką "Smaków Toskanii"
OdpowiedzUsuńJak fajnie! Własnie otwiera mi sie terminarz :) Lubie takie ksiązkowe niusy :)
OdpowiedzUsuńAniu, mam nadzieję, że uda nam się pójść razem 15-go października.
OdpowiedzUsuńA to mnie zaskoczyło, że było wzruszająco. Choć wcale nie ma co się dziwić.
Kocham takie wyjsciowe dni! Strasznie Wam ZAZDROSZCZE! ;):):) A peperonata juz za mna chodzi od chyba roku, moze wreszcie Twoj wpis mnie zmobilizuje...
OdpowiedzUsuńBuziaczki!
www.lejdi-of-the-house.bloog.pl
Joanna - nie dziwię się:)
OdpowiedzUsuńKuchareczka - fajnie by było gdyby Ci się udało wziąć udział w którymś ze spotkań:)
Ola - no to trzymam kciuki żeby Ci się udało:)
Lejdi-of-the-house - peperonata to niby takie zwykłe, proste danie, ale dodatek wina sprawia, że jest niezwykłe:)
Fajnie być na takim spotkaniu :)
OdpowiedzUsuńAnuś to musiało byc przeżycie ....a Olek widzę zajadł, aż mu sie uszy trzęsły ....Córeczka małe słodkosci:)
OdpowiedzUsuńGrażyna - bardzo fajnie:)
OdpowiedzUsuńJola - było:), u Olka to obawiam się tylko incydent kulinarny:)